Kurtyna w górę
„O ludzie dobrej woli,
O ludzie z sercem pastuszem,
Wynijdźcie szukać Chrystusa,
W wojenną miłości głuszę –
Wszakże się dzisiaj rodzi
Jak niegdyś między bydlęty,
Ubóstwo ręką bogaci,
A z szopy czyni tum święty.
Jak niegdyś, zstępuje z nieba,
W człowieczych wir nikczemności
Przesłońcie mu łunę wojny,
Łuną swych serc, ludzie prości.”
Tym przesłaniem rozpoczynają się niezwykłe, wojenne jasełka, napisane dla pracownic przymusowych zatrudnionych w fabryce „Pelicana” w Hanowerze. Powstały w listopadzie 1943 roku i zaraz zaczęto próby z myślą o wystawieniu ich w Święta Bożego Narodzenia… Próby do „Hanowerskich Jasełek” prowadziła ich autorka, Natalia Tułasiewicz [(1905-1945), dziś błogosławiona].
Rzecz dzieje się w baraku Polek. Są tam m.in. łodzianki, poznanianki, krakowianki.
[…] Na przodzie zaimprowizowanej sceny, na stoliku, stoi mała choinka, wokół której zgromadziły się dziewczęta. Po odsłonięciu kurtyny chór śpiewa kolędę „Dzisiaj w Betlejem”. Ogólne wzruszenie. Jedna z dziewcząt pyta: „Od czego Chrystus świat oswobodzi?”. Pada odpowiedź: „Od zmory wojny i… będzie wreszcie upragniony pokój, o który dla całego skłóconego świata tak żarliwie się wspólnie co dzień modlimy… Ten pokój musi być cudem Łaski, sprawiedliwości, a nade wszystko miłosierdzia… a na cud przecież warto poczekać.”
Wzruszone dziewczęta wspominają kraj, najbliższych, niektóre z nich są tu już cztery lata, stęsknione popłakują ukradkiem. Pokrzepia je „matka”, nieformalna przywódczyni poznanianek. Wczoraj spotkała mieszkankę innego baraku, Greczynkę, która swojego trzymiesięcznego synka, dziecka nieformalnego związku z Francuzem, wozi wszędzie w wózku, także ucieka z nim do kieli (schronu) w czasie nieustannych alarmów. Ta niewinna dziecina przypomina matce „małego Jezusika, a baraki pracownic betlejemską stajenkę” i pewnie dlatego w swoim śnie zobaczyła „istne jasełka”. Zaprasza pracownice do „obejrzenia” swego snu. Rozlegają się radosne okrzyki: „Jasełka w Hanowerze! Nasze! Polskie!”.
Gasną światła. Na scenie pojawiają się trzej Aniołowie. Rozmawiają o polskich robotnicach wojennych: „…wiele z nich modli się wspólnie… te znalazły łaskę u Pana i zastąpią Mu dziś pastuszków przy wojennym żłóbku.”
Rozlega się nawoływanie Aniołów: „Polki, Polki przybywajcie, Panu wdzięcznie hołd składajcie. … Jak niegdyś zstępuje z nieba, w człowieczych wir nikczemności, przesłońcie Mu łunę wojny, łuną swych serc ludzie prości.”
Przestraszone dziewczęta oznajmiają Aniołom: „U nas w barakach tyle grzechu, tyle kłótni, tyle małości, nie godneśmy tej łaski nad łaskami”. Aniołowie uspokajają: „Pan – jest świadom waszej grzeszności, ale Matka i Królowa wasza przyniosła Mu w dzisiejszą noc wszystkie wasze modlitwy, westchnienia, tęsknoty, trud czuwania nocnego kieli i tę ufną otuchę waszą, że wrócicie zdrowo do swoich”. Robotnice dopytują: „Więc tu – w Hanowerze, mieście udręczonym wojną do ostatka, … pięknym jeszcze wczoraj, dziś pełnym łez i cierpień, … strasznie zbombardowanym… – Pan wzywa nas do swego żłobka? … Gdzie jest Święta Rodzina, gdzie znalazła przystań?”.
Anioł odpowiada: „Rodzina Święta sama ku wam bieży. Powitajcie Ją w progach baraku.” Wchodzi Matka Boska (ubrana w udrapowane prześcieradło i rąbek na głowie) i święty Józef w roboczym kitlu, wiozą Dzieciątko w wózeczku.
Klęczące robotnice witają Świętą Rodzinę, przedstawiają się. Najdłużej pracująca na obczyźnie dziewczyna intonuje: „Święty Boże”… Słychać wspólne, poruszające błaganie: „Od powietrza, głodu ognia i wojny – wybaw nas, Panie. Od nagłej i niespodziewanej śmierci – zachowaj nas, Panie.”
Robotnica przeprasza Świętą Rodzinę, że nie powitały Jej radosną kolędą, i dodaje: „Nasze zmęczone znojem serca wybuchły lamentem suplikacji; ratujże nas, Dzieciątko Boże, … już nam siły słabną, już upadamy na duchu i tracimy nadzieję… pokrzep nas, okaż, że jesteś dawcą życia i pokoju duszy, że jesteś nie tylko Bogiem łez i cierpienia, ale także Bogiem radości, mocy i zwycięstwa dobra.”
Matka Boska odpowiada: „Dzieci moje ukochane! Za to dzieciątko śpiące przyrzekam wam wrócić zdrowo do swoich. Zatryumfują dobro i sprawiedliwość, ale odmieńcie serca i dusze… na godzinę pokoju.”
Dziewczęta obiecują poprawę i podchodzą do wojennego żłóbka z darami. Pierwsza ofiaruje swoje serce i dobrą wolę, druga przyniosła dla Jezuska gaśnicę przeciwpożarową. Dwa miesiące temu, w baraku, taka sama gaśnica pękła przed nią pod naporem powietrza, w czasie straszliwego nalotu. Powstała panika, spryskane, przestraszone robotnice chciały wybiec na podwórze, prosto pod odłamki bomb, ale uspokoiła je żarliwa, wspólna modlitwa. Jeden z Aniołów oznajmia w imieniu Aniołów Stróżów modlących się wówczas dziewcząt: „… staliśmy jako straż niebieska wokół waszych baraków, wołałyście nas przecież ufnie, gdy bomby i szrapnele siały zniszczenie i śmierć dookoła, nawet waszą fabrykę pustoszyły pożarem. Zgasiliśmy tchem naszym miłosiernym bomby zapalające, co wpadły na wasz obóz, … jedna z nich cudownie zdusiła się na łóżku koleżanki.” Robotnica dodaje: „baraki nasze (są) całe, dziś jedyne baraki Polek w całym Hanowerze.”
Do żłóbka podchodzi dziewczyna z wiaderkiem piasku na wypadek ognia po ewentualnym bombardowaniu. Następna Polka wręcza św. Józefowi hełm na głowę i gaz-maskę, a jej koleżanka kilka bezcennych papierosów. Składane są też inne dary: mleko dla Dzieciątka, całotygodniowa kartka żywnościowa, jedno jajko na kogel-mogel, 220 g cukru, 140 g tłuszczu, 5 funtów kartofli, 200 g mięsa (wszystkie podarki stanowią miesięczny przydział). Ofiarowano także wiaderko węgla, szczypiący ręce proszek do prania, regulamin fabryki Günter- Wagner.
Do Świętej Rodziny zbliżają się robotnice z innych krajów. Chorwatka przyniosła swoje robótki, Greczynka książkę do czytania, Estonka kwiatek, Ukrainka mandolinę do grania, a Francuzka zaśpiewała piosenkę.
Matka Boża dziękuje. Robotnice polskie zapraszają Przenajświętszą Rodzinę w przyszłości … „w goście do kraju, … będzie chlebno, miodno, gościnnie ciepło.” Na zakończenie spotkania Matka Boska i św. Józef zwracają się do robotnic: „Niech was błogosławi Dziecię Jezus i wleje wam otuchę do serca, że najgorsze zło już poza wami, a dla zbolałego świata jutrzenka dobra i radości.”
Hanowerskie jasełka, Przewodnik Katolicki, 1/2004, Dorota Tułasiewicz
Powojenne inscenizacje „Hanowerskich jasełek”
„[…] Jasełek nie wystawię, bo zbyt jesteśmy zmęczone pracą i alarmami; po wojnie pójdą w mikrofonie” informowała Natalia matkę w liście z dnia 26.1.1944 r.
Jasełka zostały jednak wystawione. Ich premiera odbyła się prawie po sześćdziesięciu latach od powstania. W 2002 roku, katechetka poznańskiego Gimnazjum nr 2, pani Mariola Stasiuk, poruszona treścią Jasełek, przygotowała wraz ze swoimi uczniami (z pomocą pani Justyny Dudkiewicz), w kościele pw. św. Franciszka Serafickiego (na pl. Bernardyńskim) bardzo uroczystą premierę. Uczestniczyli w niej zaproszeni goście, m.in. rodzina błogosławionej oraz licznie zgromadzeni uczniowie. Po przemówieniu powitalnym dyrektora szkoły pana Krzysztofa Dudkiewicza uczennice przepasane biało-czerwonymi szarfami wywołały do apelu robotnice hanowerskie, czcząc w ten sposób ich pamięć.
Kolejne przedstawienie „Hanowerskich jasełek” miało miejsce w parafii pw. Chrystusa Króla w Poznaniu w 2007 roku. Reżyser inscenizacji p. Mariola Stasiuk, aktorzy – młodzież zrzeszona w harcerstwie a także członkowie zespołu muzycznego „Effatha” przekazali widzom w sugestywny i wzruszający sposób treść hanowerskich jasełek.
.
Inscenizacja jasełek zrealizowana przez hanowerską młodzież polonijną
„Zapraszam dzisiaj na niecodzienne słuchowisko radiowe – inscenizację dźwiękową „Hanowerskich jasełek” z 1943 roku. […] Autorką ich jest Natalia Tułasiewicz. Wspólnie z towarzyszkami niedoli chciała wystawić Jasełka „ku pokrzepieniu serc i dusz” – jak pisała w jednym z listów do kraju.
Do tej inscenizacji jednak nie doszło[…]. Nie doszło także do planowanego na powojenny czas słuchowiska radiowego. Natalia Tułasiewicz nie przeżyła wojny. Aresztowana wiosną 1944 roku, zginęła rok później w Ravensbrück.
Zatem nasza inscenizacja radiowa jest swego rodzaju premierą. Zrealizowaliśmy ją równolegle z dwiema grupami hanowerskiej młodzieży, w języku polskim i języku niemieckim. Nie było łatwo, jak zgodnie podkreślali wszyscy uczestnicy projektu. Pracowaliśmy nad tekstem Jasełek w ciągu zaledwie sześciu spotkań, wciśniętych w wypełnione szkolną pracą kalendarze młodych ludzi. Równocześnie zapoznawaliśmy się z listami i zapiskami z pamiętnika ich autorki z okresu jej pobytu w Hanowerze. Postać Natalii Tułasiewicz zafascynowała na równi polską i niemiecką młodzież. Religijna, pomocna, pracowita, wielkoduszna, odważna, silna, gotowa do poświęceń dla innych – to tylko kilka z przymiotników, jakimi określili osobę późniejszej błogosławionej młodzi uczestnicy nagrań. Dzięki jej tekstom potrafili wczuć się w sytuację i los swoich rówieśniczek – kilkunastoletnich Polek wyrwanych z domowego środowiska i zmuszonych do niewolniczej pracy na obczyźnie.
Przenieśmy się, zatem na pół godziny w przeszłość. Zapraszam do wysłuchania inscenizacji Jasełek zrealizowanej przez hanowerską młodzież polonijną.
Grażyna Kamien-Sӧffker*
Informacja o audycji ukazała się również w Hannoversche Allgemeine Zeitung (grudzień 2013).
Wersja dźwiękowa audycji w języku polskim (33 min 47 s)
.
Wersja dźwiękowa audycji w języku niemieckim (35 min 34 s)
.
„[…] Jak określiła to jedna z polonijnych słuchaczek, „ma ona [audycja] urok niedoskonałości, przez co jest jeszcze bardziej wzruszająca”. Nasze dzieci już nie mówią czysto po polsku, miejscami tekst był dla nich trudny, ale bardzo się starały, co Pani znakomicie wyczuła i doceniła swoim do nich skierowanym listem. Jest on dla nich – obok samego nagrania – wielką nagrodą za ich trud, bo bardzo byli ciekawi reakcji z Poznania. Szczególnie szczęśliwa jest Sandra, dziewczynka na wózku inwalidzkim, która jest najbardziej zaangażowaną uczestniczką projektu. Bardzo zależało mi na tym, żeby nasza grupa projektowa była zróżnicowana pod każdym względem i cieszę się, że to się udało. W stosunkowo homogenicznej grupie polskiej (w przeważającej mierze katolickiej) była Sandra na wózku, w grupie niemieckiej młodzież pochodzenia tureckiego, rosyjskiego i angielskiego, ewangelicy, wyznawcy Islamu i ateiści. Wszyscy oni pracowali z ogromnym zaangażowaniem, wspierając się wzajemnie w trudnych sytuacjach, całkowicie w duchu jasełkowego przesłania, które bezbłędnie odczytali.”
Fragment listu p. Grażyny Kamień-Söffker do Doroty Tułasiewicz
* Dziennikarka radiowa i prasowa, projektmanager, tłumaczka przysięgła i konferencyjna, hanowerska przewodniczka i autorka przewodnika „Mój Hanower”, inicjatorka i współtwórczyni Polonijnego Magazynu Radiowego Polenflug (1998-2009) i cyklu „Kowalski triff Schmidt in Niedersachsen” (2002-2009) oraz polskojęzycznej audycji Gadu Gadu (od 2011) w Radiu Flora w Hanowerze, laureatka I. Nagrody Integracyjnej Miasta Hanower (2011).