TEOCENTRYCZNA HUMANISTAKA
Z zapisków pamiętnikarskich bł. Natalii z lat 1939-1943, Być poetką życia, 2020:
… Świętość nie jest niczym gotowym, rzeźbi się ją co dzień, tworzy, dopełnia. I żadnej tu nie obawiam się megalomanii. Nigdy się nad tym nie zastanawiam, jaki stopień świętości uzyskam. Dał mi Pan ten przedziwny dar prostoty życia wewnętrznego. Niech tam sobie – myślę – rządzi mną, jak chce. Gdybym wiedziała, że mój „niebyt” uwielbiłby Go najskuteczniej, błagałabym Go, aby mnie nigdy nie wywiódł z nicości. Ale wiem właśnie co innego i mój byt powołany jest właśnie po to, by Go uwielbił najskuteczniej. Dlatego tylko mam odwagę chcieć być świętą, i to właśnie świętą. Świętość człowiecza daje Bogu najpełniejszą rękojmię chwały, tylko świętość jest najpełniejszą miłością, więc nie tylko chcę, ale muszę być świętą, nowoczesną świętą, teocentryczną humanistką! To jest moja meta, do której jawnie i odważnie się przyznaję.
…Chcę wysługiwać sobie świętość na ziemi codziennym wysiłkiem dnia. Nie oddzielam życia najbardziej szarego od ideałów, ku którym podążam. Wszystko, praca, rozrywka, sen, przyjemność, jedzenie, wszystko bez wyjątku wciągam w mój program doskonalenia się.
… Trawi mię w życiu głód podwójny. Głód świętości i głód piękna. W istocie jest to jedno i to samo.
… Cenię i kocham zgrzebny habit brata Alberta, ale równie bliski jest mi święty w smokingu i święta w sukni balowej lub sportowym kostiumie.
…Właśnie my, świeccy, w życiu tkwiący, a równocześnie uderzający taranem naszej żarliwości duchowej o niebo, […] my stoimy dziś w pierwszych szeregach kadr rycerzy Chrystusowych. […] Nie lękam się tej służby, choć ona żąda najwyższego wysiłku, świętości.
…Przekonuję się, jak palącą kwestią jest, aby wyjść z ukrycia własnej kapliczki właśnie ku światu, aby wypełnić tę przepaść, jaka dzieli świętego w klasztorze od człowieka świeckiego. Powiedziałabym po prostu: wyjdźmy ze świętością duszy na ulice.”
… Każdy z nas jest ogniwem w łańcuchu przyczyn i skutków, które sięgają nieskończoności.
Hymn słoneczny
Czy się raduję, czy cierpię nad miarę,
Miłuję życie i miłuję ziemię,
Bo przenajświętszą Komunią miłości
Codzienność święcę w Pana mego chlebie.
Miłością moją na wskroś przebóstwiona
Śpiewam hymn serca dniem każdym i nocą,
A chociaż w sobie ból istnienia noszę,
Przecież mi gwiazdy ciemność duszy złocą.
Może dlatego w mroku lśnię gwiazdami,
Że nade wszystko ukochałam słońce
I tak je chłonę, tak się w nim zatapiam,
Że mnie rozświetla jak krzew gorejący.
Więc śpiewam radość najcichszym milczeniem
I niosąc światu serce pałające
Czy się raduję, czy cierpię nad miarę,
Wołam i krzyczę: Słońce, słońce, słońce
Wiersz Natalii dla mamy i przyjaciółki Krysi napisany na pamiątkę pobytu w Mszanie Dolnej we wrześniu 1940 r.